sobota, 17 stycznia 2015

"komu w drogę temu.."

Lubię takie niespodziewane niespodzianki. Po nich zawsze inaczej się czuję. Poprawia mi się wszystko. Owocuje to zazwyczaj tym, że gadam głupoty jak potłuczona, na przykład o ilości szczoteczek do zębów, kolorze włosów mojej mamy i tym, że jestem popierdolona i że mi zimno. Chciałabym kiedyś zachowywać się w takich sytuacjach jak normalna kobieta a nie jak potłuczona kretynka, chociaż czasem mam takie przebłyski. W życiu tak bardzo nie byłam czegoś pewna. Nigdy nie mogę sprecyzować co dokładnie czuję. Nie w tym przypadku i to coraz bardziej się w tym utwierdzam. Teraz też mogę śmiało określić czego chcę! Ot ci przełom. Kobieta, która wie czego chce. Poszerzam ten wymierający gatunek. Bo wiem jak się czuje kiedy jest a kiedy go nie ma. Dorosłam, zrozumiałam. Jakie to dziwne, że kiedyś już [TO] miałam i było to takie proste, A pamiętam "tamto" kino jak dzisiaj. I to po kinie też. Czy tamten przystanek. BOŻE wszystko. I wspominam to zawsze z takim niekontrolowanym uśmiechem, A to przecież było tyle lat temu! 30.10.2010. 
Zaciełam się. Od dłuższej już chwili zupełnie nie wiem jak obrać myśli w słowa i mam ochotę zacząć wręcz pierdolić o czymś zupełnie nieistotnym i niedorzecznym. W którymś poniższym poście wspomniałam o "chowaniu smutku" i udawaniu, że go nie ma. Z początku działało, ale teraz nie wiem, czy to zasługa tej durnej koncepcji czy tak po prostu mam bardzo dobry nastrój. Latam czasami jak świr, śmieje się, cieszę, uśmiecham, mam ochotę się droczyć wygłupiać. Bardzo podoba mi się taki stan rzeczy, bo widzę też zmianę w podejściu ludzi do mnie. Ale generalnie rodzice zaczęli mi się przyglądać tak z nudy po 5 latach braku większego zainteresowania zmianami w zachowaniu swojej córki. Ale czemu teraz mi przywołują te przykre sytuacje. Nie chcę ich. Już powiedziałam, na czym teraz mi zależy najbardziej. Mam być szczęśliwa, powodować szczęście moich bliskich i mnożyć je. Nie daj sobie wejść na głowę. 
Wiem jak Ona na to spojrzy. Ja sama tego nie rozumiem. Ale to nie jest temat do analizy. Im bardziej próbujemy analizować te rzeczy tym bardziej utwierdzamy się tym, że mamy syndrom sztokholmski, jesteśmy jebniętę, albo zupełnie puste. Więc dość analiz. Koniec. 
Zakochałam się. A myślałam, jeszcze 2-3 lata temu, że to najgorsze co może mnie spotkać i nigdy do tego nie dopuszczę. Dopuściłam, świadomie. Bo nie będę kochać na darmo. Nie lubię kiedy coś ode mnie kierowane jest w nic. A przekonuję się ostatnio jak bardzo potrzebuję i jednocześnie już nie umiem funkcjonowac w świecie, którym może go nie być. Długa, bardzo długa historia. Może bardziej pokręcona niż inne, może mniej niż mniejszość. Ale wspomnień będę miała dużo. I po takim czasie, zawsze z uśmiechem :)
Melancholijnie, od serca, z dobrym nastrojem. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz